Wieczorne spacery w świetle lamp naftowych, to nowa i alternatywna forma odkrywania zakątków Sudetów Zachodnich w okresie jesienno zimowym. Dni są krótkie, warto więc wypełnić czas po zachodzie słońca. Ta nowa forma zwiedzania, różni się z pewnością od tradycyjnej. Zacznijmy od tego, że trochę lubimy się bać, że lubimy opowieści z dreszczykiem, a pod osłoną nocy wychodzi, to zawsze najlepiej. Dystanse spacerów dla uczestników nie są długie, a trasy wcale wymagające. Ma być bezpiecznie i ciekawie. Oprawy dodają kostiumy historyczne, adekwatne do przekazywanej treści.
Na tapet dziś bierzemy spacer na Sokolik i Szwajcarkę. Sokolik, to jeden z bliźniaczych szczytów Gór Sokolich, które znajdują się na obszarze Rudaw Janowickich, na terenie Rudawskiego Parku Krajobrazowego. Szczyt sięga 642m n.p.m. Dwie monumentalne baszty skalne widoczne są niemal z każdego zakątka Kotliny Jeleniogórskiej. Jedna z nich posiada platformę widokową, na którą można bezpiecznie wejść po schodach. To miejsce jest także mekką dla wspinaczy skałkowych. Mamy tu do czynienia z prawdziwą kuźnią talentów polskiego himalaizmu. Drogi wspinaczkowe wyznaczał tu między innymi Wojciech Kurtyka, na obozy skałkowe przyjeżdżała Wanda Rutkiewicz, Aleksander Lwow, Krzysztof Wielicki i wielu innych cenionych wspinaczy i Himalaistów.
Chętnych na wieczorne spacery nie brakuje. Większe grupy dzielimy na kilkoro przewodników i idziemy w czasowych odstępach, żeby nie wchodzić sobie w drogę. Uczestnicy wyposażeni są w lampy naftowe i mogą odciąć się od nowoczesności i przenieść o kilkadziesiąt lat wstecz, bo taki wymiar ma wieczorny spacer. Dowiedzieć się można wiele, między innymi poznamy kim byli husyci, wiodący prym w powieści autorstwa Andrzeja Sapkowskiego – Trylogia Husycka. Opowiadamy o średniowieczu, dawnych wierzeniach, jak wędrowano dawniej po górach, mówimy o wspinacze i nie odkrywamy wiele ciekawostek, do których nie tak łatwo dotrzeć w drukowanych przewodnikach. Na Sokoliku opowiadamy o tym, co widać, a wbrew pozorom widać wiele, nawet po zachodzie słońca. Nie wierzysz? Przekonaj się sam.
Ostatnim etapem spaceru jest malowniczo położone na zboczach Krzyżnej Góry, schronisko Szwajcarka, ale to nie koniec, o nie! Najpierw odwiedzamy salę kominkową, w której gospodarze specjalnie dla nas rozpalają w kominku, a przewodnicy rozpalą wyobraźnię uczestników. Kiedy czujemy się bezpiecznie w czterech ścianach, pojawiają się duchy i opowieści z pogranicza grozy i kryminału. Żeby złagodzić nieco klimat jest też o górskiej modzie i o tym, jak panie wchodziły na czterotysięczniki w spódnicach. Z kominka wydobywa się aromat palonego drewna, z kubków paruje gorąca czekolada, grzane wino, albo herbata z cytryną. Można się przenieść w czasie, można oderwać się od codzienności, a przede wszystkim poczuć ten przyjemny dreszcz na plecach. Spacer kończymy na parkingu, na Przełęczy Karpnickiej, gdzie mówimy sobie do zobaczenia.